Czy istnieje zbrodnia usankcjonowana przez własne sumienie? Jak rozumiem filozofię Raskolnikowa?

Język polski, Młoda Polska

"Rzekł Bóg: 'Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. Gdy rolę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi!'

Kain rzekł do Pana: 'Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść' (...)" Rdz 4,10-13

... Już nigdy nie zaznasz spokoju; każda twa chwila, myśl, a także trawa, którą depczesz, będzie przesycona krwią twego brata. Twoje sumienie już nigdy nie uspokoi się. Co dzień rano będziesz starannie mył ręce, ale one nigdy nie staną się czyste. W każdej twarzy zobaczysz oskarżenie. Świat stanie się morzem złych szeptów i niedomówień. Życie stanie się piekłem...

Żaden morderca przed dokonaniem zbrodni nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji moralnych, jakie niesie ona ze sobą. Człowiek, który zabija swego bliźniego, stawia się tym samym w roli Boga, bo tylko On ma prawo dawania i odbierania życia ludzkiego. Wychodząc z tego punktu widzenia możemy dojść do wniosku, że ta rola przejęta przez człowieka przytłacza go. Człowiek występujący przeciw prawom boskim musi zostać potępiony przez Boga, społeczeństwo i własne sumienie. Przeanalizujmy rodzenie się mechanizmów zbrodni w duszy zbrodniarza, odchodząc jednak od etyki chrześcijańskiej.

Najdobitniejszym przykładem mordercy, którego teoria zbrodni załamała się w konfrontacji z rzeczywistością, jest Rodion Romanowicz Raskolnikow.

Jego geniusz teoretyka, jak również postawienie siebie samego w roli nietzscheańskiego Nadczłowieka i nadanie sobie prawa osiągnięcia wyższych celów kosztem życia nikomu nie potrzebnej starej lichwiarki, dają wręcz idealne podłoże do dokonania zbrodni doskonałej. Perfekcja w dostrzeganiu szczegółów, zdolność przewidywania, a także pełna premedytacja w planowaniu morderstwa, miały mu zapewnić nieomylność i drobiazgową dokładność dokonania zbrodni. A konkretnie: Raskolnikow szedł nie po to, aby zabić starą lichwiarkę, ale po to, aby wykonać na niej wyrok śmierci. Ów wyrok wydał on sam. Miał być to jeden z punktów w jego planie osiągnięcia wyżyn ludzkiej egzystencji.

Swój czyn traktował jak zdeptanie robaka, rozgniecenie lichego, nikomu nie potrzebnego pasożyta. Nie traktował staruchy jak człowieka; nie czuł żadnych zahamowań. Szedł, aby zabić podłość ludzką, skąpstwo, lichotę i marność. To była jego teoria.

Alona Iwanowna była dla niego przedmiotem bez uczuć, marionetką w jego rozgrywce z samym sobą. Twierdził, że celem ludzi wielkich jest stworzenie czegoś jedynego i niepowtarzalnego, a w procesie tworzenia nie powinni oni cofnąć się nawet przed morderstwem. Tu stawiał sobie za wzór Napoleona, który swoją bezwzględnością w dążeniu do wyższych celów nie zraził do siebie tysięcy zwolenników. Raskolnikow uznał się za człowieka, któremu przeznaczone jest być wielkim; lecz czy był nim naprawdę?... Chyba nie.

Szalona myśl o zbrodni nie była wytworem jego emocji czy uczucia nienawiści. Owszem, szczerze nienawidził starej, ale kalkulacja odbyła się w jego umyśle, nie zaś w sercu. Jednak czy wszystko jesteśmy w stanie objąć rozumem?...

W każdym człowieku kryje się pierwiastek zbrodniarza, co Freud wyjaśnia potrzebą wyładowania gromadzącej się agresji. Frustracje życiowe także miały duży wpływ na decyzję Raskolnikowa. Trudności finansowe i ciężkie położenie po części popchnęły go do zbrodni. Wszystko zdawało się potwierdzać konieczność zabicia lichwiarki. Nawet jej siostra Lizawieta miała tego dnia wyjść z domu, o czym Raskolnikow przypadkiem się dowiedział.

Lecz czy jesteśmy w stanie wszystko przewidzieć? Nawet Rodia nie wiedział, że gdy będzie zamierzał się siekierą na Alonę Iwanownę, Lizawieta właśnie zacznie wchodzić na schody. We wszystkich planach uwzględnił zachowanie całkowitego spokoju; lecz czy mógł wiedzieć, że przed nim stanie "biała, jak płótno i, zda się, niezdolna krzyknąć" Lizawieta, która wślizguje się przez niedomknięte drzwi? Czy wyda mu się godne człowieka o wyższych aspiracjach umykanie chyłkiem z przeklętego mieszkania, w którym znajdują się dwa, jeszcze ciepłe, trupy?... Nie mógł też znać dalszego ciągu historii, która nie skończy się wieńcem laurowym, lecz kazamatami.

Pokonała go natura, która jest silniejsza od najmądrzejszej filozofii.

Zaraz po wyjściu z mieszkania starej, zorientował się, że odtąd już zawsze będzie uciekał. Jego teoria była perfekcyjna, lecz rzeczywistość i jego ludzka słabość pokonały go. Choroba po zabójstwie zamieniła się w obłęd i w manię prześladowczą. To, co pozostało w nim twardego po konfrontacji z życiem, zostało wygarnięte na światło dzienne przez Porfirego Piotrowicza.

Nie żałował tego, co zrobił, lecz gardził sobą, że okazał się słaby, wręcz niezdolny do dokonania perfekcyjnego mordu, jakby to mogło być miarą wartości człowieka. Wzbudziło w nim irytację, gdy pomyślał, że jego plany mogą nie zostać zrealizowane z powodu własnej niemocy.

Nikogo nie dziwią męczarnie zbrodniarza, gdyż występując przeciwko naturze ludzkiej, która wzdraga się przed takim czynem, sam nakłada na siebie piętno i ciężar krwi ludzkiej. Żadne sumienie nie usprawiedliwi morderstwa. Sprawiedliwa zbrodnia nie istnieje.

Jednak sumienie Raskolnikowa, jak sumienie każdego człowieka, zostało wreszcie poruszone. I kto tego dokonał? Sonia - nieszczęśliwa, pobożna dziewczyna, wierząca w miłość bożą i Odkupienie. Te dwie siły przyparły Rodiona do muru, prześwietliły w nim każdą tkankę i pokazały w świetle dziennym całą jego nikczemność. Dały także miłość Soni i nadzieję na inne życie. Choć Rodion nie znajdował w sobie żadnej strasznej winy, tylko proste "chybienie", przyjął katorgę jako rzecz naturalną.

To, co najbardziej dawało mu się we znaki, to rozdzierające uczucie zranionej dumy, która o mało co nie przywiodła go do samobójstwa. Jednak za bardzo kochał życie, aby się z nim rozstać. Czy pomyślał kiedyś, że jego ofiary, podobnie jak on, mogły kochać życie? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi.

Raskolnikow zabił dwie kobiety, aby stanąć w szeregu ludzi wielkich. Lecz zabijając je, zabił samego siebie. Śmierć nigdy nie zrodzi niczego konstruktywnego. Śmierć może jedynie zniszczyć jej sprawcę.

Tego chyba nie wziął pod uwagę Raskolnikow, obmyślając swoją ideę stania się kimś tak wielkim jak Napoleon.

Podobne tematy

Na czym polega mesjanizm narodowy w widzeniu księdza Piotra?

Bóg nie odpowiedział dumnemu Konradowi, miotającemu...

Podobieństwa i różnice w postawie i losach A. Kmicica i J. Soplicy

Soplica: w młodości hulaka, mający za sobą...

Miłość romantyczna

Miłość w romantyźmie jest: jednym z...

Motywy mitologiczne i biblijne inspiracją dla twórców współczesnych.

-Jan Kochanowski "Czego chcesz od nas Panie" - motyw...

Scharakteryzuj zjawisko sarmatyzmu

Sarmatyzm głosił, że Polacy pochodzą od...

Żródła: wikipedia.pl, teksty nadesłane

Serwis matura memento.pl jest serwisem społecznościowym, publikuje materiały nadesłane przez internautów i nie odpowiada za treść umieszczanych tekstów oraz komentarzy. Serwis matura memento.pl dokłada wszelkich starań, aby weryfikować nadsyłane materiały oraz dbać o ich zgodność z polskim prawem.
  

Ebooki edukacyjne

Dobre wypracowania
Jak samodzielnie pisać wypracowania i otrzymywać z nich wysokie oceny bez większego wysiłku?

Jak zdać egzamin?
Poznaj metody i sztuczki, aby bezstresowo i zawsze pozytywnie zdać każdy egzamin!

Techniki pamięciowe dla każdego
Jak wykorzystać moc swojego umysłu poprzez efektywne techniki pamięciowe i zapamiętać wszystko czego potrzebujesz?

Szybka nauka języków obcych
Jak szybko i skutecznie uczyć się języków obcych, wykorzystując możliwości własnego umysłu?

Szybka nauka
93 specjalne ćwiczenia, dzięki którym nauka nie będzie sprawiać Ci problemów