Marzenia i czyny - tragedia Lorda Jima

Język polski, Młoda Polska

Lord Jim, tytułowy bohater powieści Josepha Conrada, był marynarzem. Wychowany jako jedno z dzieci pastora, kierował się w życiu poczuciem szlachetności, dobra i honoru. Jednak jego wysokie poczucie własnej moralności nie zawsze znajdowało potwierdzenie w chwilach próby.

Jim został marynarzem, ponieważ marzył o wielkich przygodach i bohaterskich czynach, w których mógłby potwierdzić swą wartość i odwagę. Jednak pewne rozczarowanie co do własnej osoby spotkało go już podczas oficerskiego szkolenia. Kuter, na którym Jim odbywał kurs dla kandydatów na oficerów, pewnej nocy, podczas burzy podążył na ratunek rozbitkom. Jim jako jedyny nie wskoczył do szalupy płynącej do wraku, ażeby wydobyć z niego potrzebujących pomocy marynarzy. Jakkolwiek kapitan kutra wyraził zrozumienie dla postawy Jima - akcja była niebezpieczna i kadeci nie mieli obowiązku w niej uczestniczyć - to sam Jim czuł do siebie duży żal. Niemniej, ani na chwilę nie pomyślał, że postępek jego mógł być wynikiem zwykłej, ludzkiej obawy o własną skórę. Nasz bohater kładł go raczej na karb chwilowej słabości, będąc przekonanym jednocześnie, iż jest stworzony do bardziej bohaterskich czynów i w prawdziwie niebezpiecznej sytuacji pokaże, na co go stać.

To z pozoru niewinne i nic nie znaczące wydarzenie było w istocie bardzo ważne w życiu i karierze Lorda Jima. Tu po raz pierwszy jego wyobrażenia o bohaterstwie zetknęły się z prawdziwym życiem. Okazało się, że instynkt samozachowawczy zwyciężył, Jim wykazał się rozsądkiem, mimo iż wolałby odznaczyć się brawurą.

Wkrótce po tym wypadku Jim ukończył kurs i pomyślnie zdał egzamin na oficera. Znalazł pracę na luksusowym statku pasażerskim. Jednak to zajęcie go nie satysfakcjonowało. Na morze wyciągnęła go żądza przygód i sławy, a rejsy były nudne, monotonne i nie stwarzały żadnych okoliczności, w których Jim mógłby zabłysnąć. Wkrótce jednak spotyka Jima przygoda, choć nie jest to jedna z tych, o jakich marzy. Podczas burzy zostaje on ugodzony spadającą reją i długi czas spędza w szpitalu, lecząc się z odniesionych obrażeń.

Wyzdrowiawszy, z głową pełną marzeń o chwalebnych czynach, Jim zaciąga się na stary parowiec o wdzięcznej nazwie "Patna", przewożący muzułmańskich pielgrzymów. Choć statek jest mocno przeładowany, nic nie zapowiada, że właśnie podczas tego rejsu Jim zmierzy się z sytuacją, która skonfrontuje jego wyobrażenie o sobie z rzeczywistością.

Podczas którejś nocy, przy wzburzonym morzu, "Patna" zaczyna tonąć. Sytuacja wydaje się beznadziejna. Stary parowiec cieknie jak sito i trzeszczy w wiązaniach, wszystko wskazuje na to, że za kilkanaście minut na powierzchni morza nie pozostanie po nim nawet wspomnienie. Dramatyzm sytuacji podnosi fakt, że na przeładowanym statku nie ma dość łodzi ratunkowych dla pomieszczenia wszystkich pasażerów. Pielgrzymi pogrążeni we śnie nie zdają sobie sprawy z grozy swego położenia, lada moment jednak może wybuchnąć panika, która uniemożliwi jakiekolwiek racjonalne działanie. Trzeba działać szybko, cóż jednak można uczynić, gdy nie ma środków ratunkowych i lwia część pasażerów skazana jest na okrutną śmierć? Załoga "Patny" postępuje nikczemnie - w popłochu spuszczają jedną szalupę, dla siebie. Ani na moment nie zastanawiają się, co stanie się ze statkiem i pasażerami po ich ucieczce. Wiedzą, że tam będzie piekło - piekło, z którego za wszelką cenę chcą uratować własne głowy.

Jeden Jim waha się i wzbrania przed opuszczeniem tonącego okrętu. Obowiązek, poczucie honoru, świat marzeń, w które wierzył, nakazują mu zostać do ostatniej chwili i podzielić los niczego nie świadomych pasażerów "Patny". Rozumie jednak, że nawet jeśli zostanie, nie będzie mógł pomóc pielgrzymom. Nie stworzy przecież brakującej ilości szalup. Oczyma wyobraźni widzi także dantejskie sceny, jakie będą miały miejsce przy ewakuacji rozbitków. Nie wszyscy przecież znajdą miejsce w łodziach ratunkowych, być może nikt nie znajdzie w nich miejsca, bo zdarzyć się może, że przepełnione oszalałym tłumem szalupy także utoną. Jim wie, że zostać, to znaczy zginąć. Będzie to śmierć bohaterska, ale beznadziejna, bo nie ma możliwości podjęcia jakiegokolwiek działania dla zapobieżenia powszechnemu niebezpieczeństwu. Tymczasem, wskakując z resztą załogi do spuszczonej na wodę szalupy, ocali swoje życie. Gdy to jednak uczyni, straci honor i złamie kodeks etyki morskiej, nakazuje on bowiem załodze ostatniej opuszczać tonącą jednostkę. Kodeks nie nakazuje jednak nikomu umierać, a zostać na statku i poinformować pielgrzymów o niebezpieczeństwie oznacza, w mniemaniu Jima, niechybną śmierć. Dlatego Jim, pod wpływem impulsu każącego mu ratować własne życie, skacze do łodzi. Kiedy patrzy, już z szalupy, na mroczną sylwetkę tonącej "Patny", rozumie nad wyraz jasno, iż na tym pokładzie, nad którym zamkną się wkrótce na wieki morskie fale, pozostało wszystko to, w co wierzył od dzieciństwa - marzenia o bohaterstwie, wiara w honor, uczciwość i ludzką lojalność. W ratunkowej łodzi pozostało mu już tylko istnienie i ból tego istnienia, związany z tym, że w jednej chwili utracił świat, w istnienie którego święcie wierzył.

Marzenia Jima przegrały w starciu z przerażającą rzeczywistością. Mimo iż pewnie wyobrażał sobie niejednokrotnie nawet i swą bohaterską śmierć podczas niesienia ratunku innym, kiedy nadeszła chwila próby, Jim postąpił tchórzliwie. Czy można jednak nazwać tchórzostwem chęć ocalenia własnego życia? Z perspektywy stereotypów, jakie w ciągu wieków wytworzyli o morzu i marynarzach ludzie, czyn Jima był niewątpliwie dowodem nikczemności i słabego charakteru. Sam Jim też tak traktował swój postępek. Lecz jeśli spojrzeć na tę sytuację z obiektywnego, przyrodniczego punktu widzenia, Jim postąpił słusznie i roztropnie. W każdym przecież żywym organizmie istnieje instynkt samozachowawczy i nakazuje on ratowanie siebie samego, bez względu na innych oraz okoliczności. To człowiek dopiero uczynił z zachowania destruktywnego, jakim jest poświęcenie siebie dla ratowania bliźnich, często nieskuteczne - a tak mogło to wyglądać w przypadku "Patny", czyn wspaniały, godny pochwały i naśladowania. Rozum nakazuje nam w położeniu grożącym bezpośrednią śmiercią myśleć o ratowaniu swego życia, tymczasem tradycja i romantyczne wyobrażenia podsuwają jako pierwszy obowiązek ratowanie życia innych. Stąd bierze się tragizm Jima. Instynkt każe mu uciekać. Wychowanie, jakie odebrał, i własne ideały każą mu zostać i zginąć. Aby zwiększyć tragizm wyboru bohatera, autor nie pozwolił "Patnie" utonąć. Uratowała ją z narażeniem życia załoga przepływającego nieopodal francuskiego okrętu. W takich okolicznościach czyn Jima okazał się błędny i bezsensowny. Utracił bowiem w jego wyniku i honor, i własne marzenia. Natomiast gdyby pozostał na "Patnie", nie straciłby życia, jak przypuszczał nieszczęsnej nocy, a zyskał sławę bohatera, o której marzył całe życie.

Jakkolwiek mogę zrozumieć i usprawiedliwić ucieczkę Jima z tonącej "Patny", to niczym nie daje się wytłumaczyć naiwność bohatera, jaką ujawnił podczas swego pobytu w Patusanie. Jedyne, co można stwierdzić, to że Jim znowu padł ofiarą swoich marzeń i błędnego wyobrażenia o świecie. Zaufał Brownowi i jego ludziom, mimo że wszelkie przesłanki wskazywały, iż ufać im nie należy. Jednak Jim wierzył, że ludzie są dobrzy, uczciwi i dotrzymują danego słowa. Zaręczył Doraminowi własną głową, iż Brown odejdzie, nie niepokojąc mieszkańców Patusanu. Prostolinijność i wiara w ludzkie zalety znowu zgubiła Jima. Brown podstępnie zabija Daina i wielu mieszkańców wyspy, za nic mając słowo dane Jimowi. Bohater, wciąż wierny swym ideałom, ze zrozumieniem ponosi konsekwencje swej omyłki i z tragiczną godnością przyjmuje wyrok śmierci z rąk zrozpaczonego Doramina.

Jim był człowiekiem o nazbyt wysokim poczuciu moralności. Inaczej wyglądał świat w jego wyobraźni, inny był on w rzeczywistości. Przez to Jim nie zaakceptował ani nie usprawiedliwił własnej ucieczki z "Patny", przez to także mylnie ocenił uczciwość Browna. Nieumiejętność trzeźwego, realistycznego patrzenia na świat i niezdolność do moralnego kompromisu spowodowały, że Jim stał się postacią tragiczną. Nie potrafił on odnaleźć swego miejsca w świecie, bo miejsca dla człowieka o tak prawej moralności nie było - nikczemność ludzka dotarła nawet do idealnego Patusanu.

Podobne tematy

Ideał etyczny w literaturze średniowiecza

Święci - najdoskonalszy ideał, wzorzec do...

"Testament mój" Juliusza Słowackiego wierszem o sile fatalnej poezji.

Wiersz ten powstał na przełomie 1839/40 r. Jest on...

"Granica" próbą dociekania prawdy o człowieku.

"Nie chodzi o to, że musi coś przecież istnieć....

Żródła: wikipedia.pl, teksty nadesłane

Serwis matura memento.pl jest serwisem społecznościowym, publikuje materiały nadesłane przez internautów i nie odpowiada za treść umieszczanych tekstów oraz komentarzy. Serwis matura memento.pl dokłada wszelkich starań, aby weryfikować nadsyłane materiały oraz dbać o ich zgodność z polskim prawem.
  

Ebooki edukacyjne

Dobre wypracowania
Jak samodzielnie pisać wypracowania i otrzymywać z nich wysokie oceny bez większego wysiłku?

Jak zdać egzamin?
Poznaj metody i sztuczki, aby bezstresowo i zawsze pozytywnie zdać każdy egzamin!

Techniki pamięciowe dla każdego
Jak wykorzystać moc swojego umysłu poprzez efektywne techniki pamięciowe i zapamiętać wszystko czego potrzebujesz?

Szybka nauka języków obcych
Jak szybko i skutecznie uczyć się języków obcych, wykorzystując możliwości własnego umysłu?

Szybka nauka
93 specjalne ćwiczenia, dzięki którym nauka nie będzie sprawiać Ci problemów